5 zdjęć
piłkarze na murawie podczas meczu
piłkarze na murawie podczas meczu
piłkarze na murawie podczas meczu
piłkarze na murawie podczas meczu
ZOBACZ
ZDJĘCIA (5)

Z początku nic nie zwiastowało blamażu. Znakomita okazja dla łodzian pojawiła się już w 7. minucie. Głowacki precyzyjnie dośrodkował z rzutu wolnego tuż przed bramkę. Dwóch zawodników ŁKS niestety minęło się jednak z piłką. Później gra zrobiła się bardzo brutalna. Łodzianie mieli sporo stałych fragmentów gry po faulach zabrzan, raz po raz urządzali sobie także rajdy w pole karne przyjezdnych. Z tym, że Górnik w grze był bardziej składny. Mozolnie konstruował akcje, podczas gdy ŁKS prowadził piłkę bardzo chaotycznie. W efekcie to goście wyszli na prowadzenie. Siplak prawdopodobnie chciał dośrodkować z lewego skrzydła, ale piłka po bardzo długim locie trafiła prosto w okienko dalszego słupka.

Gol za golem

Jak zwykle w przypadku ŁKS strata gola oznaczała spadek wiary i kreatywności na boisku. Pogubiła się obrona. Pochwalić jednak należy napastników. Ramirez czy Janczukowicz mieli swoje chwile. I co z tego, skoro wszystko popsuli obrońcy? Jak choćby Marciniak, który sfaulował w polu karnym. Sędzia wskazał na 11. metr, a szansę bezlitośnie wykorzystał Yokota. I ten gol rozwiązał cały worek z bramkami dla gości. Raptem 10 minut później Górnik wykonywał rzut rożny. W zamieszaniu przed bramkowym piłkę dostrzegł Szcześniak, który głową skierował ją do siatki. Kolejny gol padł 5 minut później. Całkowicie rozbita defensywa łodzian dała się ograć jak dziecko. Yokota przelobował trzech ełkaesiaków, a futbolówka spadła wprost pod nadbiegającego Rasaka. Było 4:0. Dwie minuty później już 5:0. Na własne życzenie Monsalve, który przed własny polem karnym podał wprost pod nogi Yokoty - ten znalazł się sam na sam z bramkarzem. Bobek był bezradny. Podobnie jak cały ŁKS w tym spotkaniu.

ŁKS Łódź Górnik Zabrze 0:5 (0:1)

M. Siplak (42’)

D. Yokota (65’, 82’)

K. Szcześniak (75’)

D. Rasak (80’)