Przez pierwszych kilka minut oglądaliśmy dużo szarpanej gry. Oba zespoły odbierały sobie wzajemnie piłkę i trudno im było znaleźć drogę do bramki przeciwnika. Wystarczyła jednak tylko odrobina dekoncentracji i już ŁKS Łódź stracił gola. W 9. min. sędzia odgwizdał rzut wolny dla Zagłębia. Po dośrodkowaniu w pole karne Marciniak wybił piłkę głową, ale niezbyt daleko. Futbolówka trafia do Pieńka, który mocno strzelił z kilkunastu metrów, a Kopacz przystawił do piłki nogę i oszukał bramkarza. Łodzianie znów zaliczyli nieudane otwarcie spotkania. Nie poddawali się jednak. Nie zamknęli się na własnej połowie, ale próbowali budować ataki pozycyjne. Niestety okazji wielu nie mieli. Za to Zagłębie było bardzo niebezpieczne. Szczególnie ich strzały z dystansu, które są w tym sezonie znakiem firmowym lubinian.
Tejan nie wystarczy
Gra łodzian nie poprawiła się po przerwie. Wręcz przeciwnie. Kilka chwil po gwizdku sędziego stracili kolejną bramkę. I to w podobny sposób jak pierwszą, znów z rzutu wolnego. Po dośrodkowaniu strzelał Ławniczak. Tym razem Bobek obronił, ale Ławniczak dopadł futbolówkę ponownie i postawił kropkę nad i dobitką. ŁKS Łódź był bezradny. Na tle drużyny wyróżniał się jedynie Tejan, który dwoił się i troił, żeby strzelić bramkę. To jednak nie mogło się udać w pojedynkę. Dwa stracone gole i tak były z resztą najniższym wymiarem kary. Przyjezdni w drugiej połowie mieli przynajmniej 4 doskonałe okazje do strzelenia gola. Łodzianie w końcówce dali się całkowicie zdominować.
ŁKS Łódź – Zagłębie Lubin
0:2 (0:1)
Bramki:
B. Kopacz (9’)
A. Ławniczak (49’)
ŁKS Łódź:
A. Bobek – B. Szeliga, L. Gulen, A. Marciniak, A. Tutyskinas (46’ K. Dankowski), M. Mokrzycki (77’ M. Lorenc), A. Louveau, D. Ramirez (62’ M. Śliwa), P. Janczukowicz (83’ P. Głowacki), S, Jurić (62’ E. Hoti), K. Tejan