Mecz nie zaczął się najlepiej dla ŁKS Commercecon Łódź. Na prowadzenie wyszły gospodynie. Kaliszanki niespodziewanie dobrze grały blokiem. Zatrzymywały nawet Valentinę Diouf. Mądrze grały też w ataku. Na szczęście popełniały błędy, dzięki czemu nie odskoczyły zbyt daleko. ŁKS Commercecon Łódź to wykorzystał i szybko doprowadził do wyrównania. Trzeba jednak przyznać, że trener Alessandro Chiappini w tym meczu nie wystawił najmocniejszego składu. Na parkiecie nie było Pauliny Maj-Erwardt, czy Kamili Witkowskiej. Oglądaliśmy za to Aleksandrę Dudek, która nie radziła sobie w przyjęciu. O wiele lepsza była w ataku. To dzięki jej zagraniom łodzianki odzyskały inicjatywę. W końcówce prowadziły już 7 punktami, a piłkę setową wykorzystała Valentina Diouf.

Początek drugiego seta w wykonaniu łodzianek był już wyraźnie lepszy od pierwszego. ŁKS Commercecon Łódź poukładał grę. Dobrze rozgrywa Roberta Ratzke. Trudne zagrywki serwowała przeciwniczkom Douf. Kaliszanki dwoiły się i troiły w obronie, ale nie dawało to efektu. Przyjezdne cały czas prowadziły. Za atakowanie zabrały się Aleksandra Gryka i Sonia Stefanik. Przewaga tylko rosła. W końcówkę Łódzkie Wiewióry wchodziły już z zaliczką 8 punktów. Taką przewagę trudno było roztrwonić. ŁKS Commercecon Łódź wygrał do 20.

Gospodynie jednak nie odpuszczały i zaliczyły udany początek trzeciej partii. Bardzo groźna na zagrywce była Alicja Grabka. Kiedy MKS wyszedł na prowadzenie Alessandro Chiappini musiał wziąć czas, bo łodzianki nagle się zatrzymały. Przewaga urosła do 7 punktów (13:6). Na szczęście po łódzkiej stronie był skuteczny blok. Gorzej z atakiem. W tym elemencie ŁKS Commercecon Łódź był praktycznie bezradny. I wtedy łodzianki wykazały się dużą dojrzałością. Zaczęły odrabiać straty. W pogoń rzuciła się Amanda Campos. Ta gonitwa okazała się bardzo skuteczna. Tym razem to kaliszanki straciły inicjatywę. Łodzianki zdobywały punkt za punktem i 7-punktową stratę zamieniły na 5-punktową przewagę, dzięki czemu wygrały całe spotkanie.

MKS Kalisz — ŁKS Commercecon Łódź

0:3

(18:25, 20:25, 20:25)