Łodzianki mecz zaczęły od straty punktów. Szybko się jednak okazało, że był to jedynie rozruch, bo sytuacja kilka chwil później się odwróciła. Siatkarki z Łodzi zaczęły mocno atakować, uruchomiły blok i bezlitośnie wykorzystywały potknięcia przeciwniczek, takie jak autowe ataki. To dało Budowlanym spore, 5-punktowe prowadzenie. Znakomicie spisywała się Mackenzie May. Słowenki goniły co prawda wynik, ale nie udało im się wyrwać zwycięstwa z rąk przyjezdnych.
Najbardziej niezrozumiałe było to, co wydarzyło się w drugiej odsłonie meczu. Podopieczne Macieja Biernata nagle stanęły. Wyglądało to tak, jakby zupełnie straciły pomysł na grę. Słowenki zamurowały siatkę, a Budowlane nie mogły przebić się przez ich blok. Dopiero kiedy w polu serwisowym stanęła Martyna Łazowska, łodzianki zaczęły punktować. Dystans jednak wciąż był spory. Do tego niebiesko-biało-czerwone popełniały sporo błędów. Efektem była przegrana w drugim secie do 14!
Na szczęście okazało się, że druga partia była tylko wypadkiem przy pracy. W trzeciej odsłonie meczu zespół Budowlanych wyszedł na parkiet odmieniony. Przejął inicjatywę na siatce, skutecznie blokując ataki przeciwniczek. Te z kolei znów zaczęły się mylić jakby wytrącone z równowagi “powrotem” przyjezdnych. Według podobnego scenariusza przebiegał też czwarty set. W ataku brylował duet Mitrović — May. To dzięki niemu Budowlani utrzymali się na prowadzeniu i wygrali cały mecz.