Wpadłeś na dość nietypowy pomysł – pokazujesz w sieci instrument klasyczny, ale w sposób niestandardowy, bo grasz na nim muzykę rozrywkową. Dlaczego?

Muzyka rozrywkowa jest mniej skomplikowana niż muzyka poważna, a przez to łatwiej trafia do ludzi i ma większe grono odbiorców. Nie za bardzo przepadam za klasykami i, choć czasem je gram, wolę skupiać się na tych utworach, które bardziej lubię. Poza tym nie chcę robić tego samego, co wszyscy. Nie jestem typowym muzykiem, który siedzi w filharmonii. Cieszę się z tego, że mogę pokazywać Polakom wiolonczelę z zupełnie innej strony. Wydaje mi się, że jestem pierwszą osobą w naszym kraju, która wpadła na taki pomysł.  

Jakie konkretnie utwory nagrywasz?

Skupiam się na zagranicznych kawałkach. Lubię polskie hity, ale je omijam, bo mają mniejszą siłę przebicia, a chcę trafiać ze swoim contentem do jak najszerszej grupy odbiorców. Najczęściej gram utwory, które znajdują się na światowych listach przebojów. Zazwyczaj jest to pop – w ostatnim czasie grałem m.in. „Titanium” Davida Guetty i Sii, „On the floor” Jennifer Lopez, „Coco Jamboo” zespołu Mr. President czy „Shape of you” Eda Sheerana.

Jak to się stało, że trafiłeś na TikToka?

Zanim zacząłem nagrywać filmy, oglądałem w Internecie występy muzyków z zespołu 2Cellos, którzy są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych na świecie artystów gatunku classical crossover. Ich covery znanych utworów są świetnie dopracowane i kreatywnie zaaranżowane, to właśnie one zainspirowały mnie do nagrywania. Najpierw wstawiałem nagrania popularnych hitów na YouTube’a i Instagrama, ale nie odniosłem tam większego sukcesu. Później wrzuciłem swój pierwszy film na TikToka, który od razu zdobył 60 tysięcy wyświetleń, a z każdym kolejnym dniem i filmem widzów przybywało. Teraz niektóre moje nagrania obejrzało kilka tysięcy ludzi, inne – kilkadziesiąt, kilkaset, a to najbardziej popularne prawie 3 miliony.

Zależy Ci na coraz większej popularności? 

Przede wszystkim chcę, aby ludzie mieli możliwość zapoznawania się z fajną twórczością i ciekawym instrumentem, który daje wiele możliwości. Dźwięk wiolonczeli jest naprawdę piękny, dlatego coraz więcej ludzi powinno zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest zarezerwowany tylko dla klasycznych koncertów. Jeśli większa popularność ma się wiązać ze zwiększeniem świadomości w tej kwestii, to jestem jak najbardziej „za”. 

Kiedy nauczyłeś się grać na wiolonczeli?

Gdy miałem siedem lat, rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej. Nauka tam była dla mnie sporym wyzwaniem, bo zajęcia z gry musiałem łączyć z przedmiotami ogólnymi. Często ćwiczyłem po pięć godzin dziennie i opuszczałem inne lekcje, żeby trenować. Wymagało to dużego wysiłku, ale myślę, że było warto. Po skończeniu dwóch stopni szkoły muzycznej zrobiłem licencjat z instrumentalistyki o specjalności wiolonczela na Akademii Muzycznej w Łodzi.

Jak oceniasz swoje umiejętności po tylu latach nauki?

Na pewno technikę grania mam dobrze opanowaną, ale każdy kolejny grany utwór jest dla mnie nowym wyzwaniem. Muszę zwracać szczególną uwagę na to, żeby wszystkie zagrane dźwięki były czyste i odpowiednio zaintonowane.

Muzyka jest aktualnie Twoim jedynym zajęciem?

Zawodowym tak, rozwijam właśnie swoją działalność koncertową – występuję na różnych imprezach okolicznościowych, plenerowych i w domach kultury. Mam dość sporo ofert pracy, więc nie narzekam na nudę.