Sezon 2021/2022 był jednym z najtrudniejszych po reaktywacji klubu. Problemy finansowe przełożyły się na słabe wyniki sportowe. Celem był awans, a ŁKS nie załapał się nawet do strefy barażowej. Dodatkowo w sprawozdaniach finansowych pojawiały się zdania o „zagrożeniu w dalszej działalności klubu”. Kampania 2022/2023 miała być okresem przejściowym. Kazimierz Moskal kolejny raz dostał szansę budowania drużyny. Dodatkowo pojawiły się informacje o tym, że amerykańska rodzina Platków, która od lat inwestuje w sport, ma zostać głównym akcjonariuszem ŁKS-u. Zwieńczeniem tego wszystkiego był awans do Ekstraklasy. Pasmo sukcesów. Po chudych latach już powinno być dobrze, prawda? Niekoniecznie.
Awans przyszedł zbyt wcześnie
Paradoksalnie promocja do wyższej klasy rozgrywkowej dla Rycerzy Wiosny nie była dobrą informacją. Wtedy jeszcze niewielu kibiców i obserwatorów drużyny z al. Unii Lubelskiej o tym wiedziało. Zespół pod względem sportowym nie był gotowy na grę w Ekstraklasie. Potrzebował niemal pełnej wymiany składu, żeby nawiązać równorzędną walkę. Transfery co prawda się pojawiły, ale w dużej mierze trudno nazwać je jakościowymi wzmocnieniami. Budowana na szybko drużyna od początku miała problemy z regularnym punktowaniem. Brakowało zgrania, doświadczenia i nierzadko umiejętności, żeby tworzyć zagrożenie na ekstraklasowych boiskach. Ofiarą tego stanu rzeczy został Kazimierz Moskal. Na ławce trenerskiej zastąpił go Piotr Stokowiec, ale cudownej przemiany drużyny nie było. ŁKS wciąż jest na ostatnim miejscu. Widać lekką poprawę, lecz do cienia optymizmu wciąż daleko.
Kasy nie będzie
Awans miał również swoje konsekwencje w sferze finansowej. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdyby ŁKS został w Fortuna 1. lidze, rodzina Platków byłaby już udziałowcami. Gra w Ekstraklasie sprawiła, że negocjacje, które były już na finiszu, zaczęły się przeciągać. Amerykanie chcieli mieć wpływ na klub, w który mają wpompować miliony, włodarze ze stadionu Króla woleli większą autonomię. Podobnie jak w przypadku fiaska sportowego, tutaj też chodziło o transfery. Philipp Platek chciał mieć swojego człowieka w klubie, który będzie nadzorował sprowadzanie nowych zawodników. Weto postawił Janusz Dziedzic, a poparł go Tomasz Salski. Tak przynajmniej wynika z informacji portalu Weszło. Nie oznacza to, że ekonomiczna sytuacja łodzian jest słaba. Klub poradził sobie z zadłużeniami, dostał poważny zastrzyk gotówkowy z Ekstraklasy, a jeśli uniknie spadku, pieniędzy będzie jeszcze więcej.
Co dalej?
Czy wszyscy w klubie są już pogodzeni z tym, że czeka ich taki sam los jak przy poprzednim awansie do Ekstraklasy? Nic z tych rzeczy. Zmiana na ławce, choć nerwowa, pokazuje, że ŁKS wciąż chce walczyć. Do tego będą jednak potrzebne solidne wzmocnienia w okresie zimowym. Każda formacja potrzebuje świeżej krwi. Dodatkowo trener będzie miał więcej czasu, żeby wprowadzić swoje pomysły w życie drużyny. Zanim jednak zakupy i obozy przygotowawcze, zespół czekają jeszcze cztery ligowe starcia. Żeby mieć lepsze wejście po zimie, należy w nich zapunktować.