Mecz ósmej kolejki Ekstraklasy był dla ŁKS-u słodko-gorzki. Łodzianie zagrali z Rakowem Częstochowa jak równy z równym, często dominując obecnego mistrza Polski. Finał był jednak taki, że zespół Kazimierza Moskala wracał do Łodzi na tarczy. Zabrakło szczęścia i skuteczności. To od dłuższego czasu jest sporym problemem Biało-Czerwono-Białych. Kay Tejan świetnie odnajduje się w polu karnym, sam również potrafi wykreować akcję, ale w ostatnim momencie brakuje chłodnej głowy. Doskonale było to widać w Częstochowie, gdzie dwukrotnie po błędach obrony miał klarowne akcje i obie zmarnował. W strzelaniu goli nie pomaga duet hiszpańskich pomocników. Ramirez i Pirulo również cierpią na niemoc strzelecką. Bez przełamania nie będzie punktów.

Adrian Siemienic został niedawno wybrany trenerem miesiąca w Ekstraklasie. Jagiellonia jest wiceliderem tabeli. W siedmiu spotkaniach odniosła aż pięć zwycięstw. To są fakty, przed którymi trzeba czuć respekt. Żółto-Czerwoni w przedsezonowych przewidywaniach byli plasowani na dole tabeli, jednak zdecydowanie się do nich nie przystosowali. Przed ŁKS-em trudna przeprawa, ale na własnym boisku łódzki zespół potrafi być naprawdę groźny.

Mecz zostanie rozegrany w piątek (22 września) o godz. 20:30 na stadionie im. Władysława Króla w Łodzi. 

  • ŁKS Łódź