Z dawnych wspomnień łodzian wyłania się następujący obraz: większe lub mniejsze grupy maszerowały w niedzielne poranki na obrzeża miasta, by odetchnąć pośród drzew. W zależności od miejsca zamieszkania jedni szli na południe, do Tuszynlasu, stamtąd niektórzy w kierunku północnym do Łagiewnik albo lasu zgierskiego na Chełmach, a na zachód – właśnie na Zdrowie i do Manilasu.

Z nazwą tą wiąże się również łódzkie, ironiczne określenie „partyzant z Manilasu”. Tak mówiono o kimś, kto bez powodu przypisywał sobie jakieś zasługi albo był wątpliwym bohaterem.