Na początku lat 20. XX w. w naszym mieście ponad połowa populacji mężczyzn i 2/3 kobiet nie potrafiło ani czytać, ani pisać… Działały oczywiście w naszym mieście szkoły rządowe czy prestiżowe gimnazja prywatne, ale dla półmilionowej aglomeracji – przy znacznie ograniczonym dostępie do edukacji – była to zaledwie kropla w morzu niemal powszechnego analfabetyzmu.

Reformy potrzebne od zaraz

Po odzyskaniu niepodległości samorząd łódzki pod wodzą prezydenta Aleksego Rżewskiego jako pierwszy w kraju wprowadził obowiązek szkolny i rozpoczęto budowę nowych szkół. W 1919 r. Rada Miejska Łodzi wprowadziła powszechne, bezpłatne i obowiązkowe siedmioklasowe nauczanie dla dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Jeśli dziecko od 12. roku życia pracowało, musiało uczęszczać na kursy wieczorowe. 

Realizacją obowiązku szkolnego zajmowała się komisja kierowana przez dr. Stefana Kopcińskiego. Głównym zadaniem nowych władz było przełamanie niechęci rodzin robotniczych do edukacji dzieci. Bieda, inflacja, bezrobocie spychały na dalszy plan edukację, zakup podręczników czy mundurków szkolnych. Innym ważnym problemem był jednak brak budynków szkolnych.

Budujemy nowe szkoły

W 1922 r. wzniesiono gmach szkoły przy ul. Zagajnikowej 28 i 32 (teraz ul. Kopcińskiego). Do lat 30. zbudowano jeszcze kolejnych 11 budynków szkolnych z 200 klasami. Większość obiektów zaprojektował znany architekt Wiesław Lisowski. 

Budynki miały imponujące wymiary, bo z reguły mieściły dwie szkoły, dzięki czemu podkreślały rangę edukacji oraz powagę instytucji szkoły. Powoływano również ośrodki kształcenia specjalnego dla dzieci głuchoniemych i niepełnosprawnych oraz „moralnie zaniedbanych”. 

Łódź niewątpliwie odniosła spory sukces w upowszechnianiu szkolnictwa podstawowego, a te dokonania często były przedstawiane jako wzorcowe dla innych miast, choć potrzeby nadal były ogromne.

POLECAMY

Light Move Festival już za miesiąc! W programie m.in. mappingi, instalacje i animacje [WIZUALIZACJE]

Łódzkie neony wczoraj i dziś. Tak wygląda miasto nocą [ZDJĘCIA]

Krok po kroku

Dziesiątki lat zaniedbań oświatowych wymagały czasu oraz tworzenia na potrzeby miasta całego systemu oświaty – od szkół powszechnych po kolejne progi kształcenia. Mimo ofensywy budowlanej na rzecz edukacji w 1937 r. 71 szkół nadal znajdowało się w wynajętych pomieszczeniach, a tylko 39 miało samodzielne budynki. Średnio na jedną salę lekcyjną przypadało 61 uczniów, co zmuszało szkoły do prowadzenia zajęć nawet na trzy zmiany.

Kopciński, z wykształcenia lekarz psychiatra, zorganizował także Miejską Pracownię Psychologiczną. Do zadań tej placówki należało zapewnienie opieki dzieciom wybitnie zdolnym, ale również pomoc i kierowanie uczniów do 11 szkół specjalnych. 

Działały też szkoły mniejszości narodowych, co wynikało z naturalnego składu populacji Łodzi – Żydzi dysponowali dziewięcioma szkołami średnimi, jedną zawodową i 31 szkołami powszechnymi. Niemcy posiadali 30 szkół powszechnych z językiem wykładowym niemieckim, gimnazjum miejskie, cztery gimnazja żeńskie i seminarium nauczycielskie.

Wyższe progi…

Nieco inaczej wyglądała sprawa szkolnictwa średniego w Łodzi. W mieście obok szkół prywatnych (27) działały cztery państwowe szkoły średnie oraz jedna samorządowa. Dla porównania w Przemyślu było ich tyle samo co w Łodzi, choć to miasto liczyło wówczas 50 tys. mieszkańców, a aglomeracja nad Łódką ponad 600 tys. 

Władze miejskie bezskutecznie zabiegały o utworzenie politechniki, a w przyszłości uniwersytetu. W 1921 r. powołano Instytut Nauczycielski, a także Seminarium Duchowne, które status akademicki uzyskało w 1938 r. Rezultatem wieloletnich starań było otwarcie Oddziału Łódzkiego Wolnej Wszechnicy Polskiej, która miała prawa szkoły wyższej. Można było tam studiować na czterech wydziałach, a w 1939 r. liczba słuchaczy WWP osiągnęła pierwszy 1000.

Efekty reformy łódzkiego szkolnictwa sprzed 100 lat były jednak widoczne – odsetek analfabetów zmalał z 60% do 13%, choć niełatwo było rozpalić w Łodzi kaganek oświaty.