Gmach zwany Domem pod Sową wzniesiono w modnym wówczas stylu secesyjnym i jest to najstarszy budynek w Polsce wybudowany specjalnie z przeznaczeniem na kino, a elewację zdobi do dziś figura sowy – symbolu mądrości. Widownia miała 450 miejsc, a wnętrza emanowały przepychem. Rozświetlały je kryształowe żyrandole, a sufity zdobiły wyjątkowej urody plafony. Korkowa posadzka wyłożona została puszystym dywanem, kotary w kolorze bordo komponowały się z ciemnymi, wykładanymi drewnem ścianami, a w gaju laurowym w westybulu kręcili się bileterzy w ciemnozielonych frakach. Pod ekranem stał fortepian dla tapera. Na piętrze były loże z pluszowymi fotelami, sale miały bardzo nowoczesne na owe czasy ogrzewanie gazowe oraz dobrą wentylację.
Kino nosiło nazwę „Odeon”, ale jeszcze przed II wojną światową zmieniło nazwę na „Gdynia”, a potem „Metro”. W czasach PRL powrócono do nazwy „Gdynia”, która przetrwała do końca istnienia kina w 1991 r. Z dawnego blichtru niewiele zostało, a miejsce to upodobali sobie głównie wagarowicze i zakochane pary, bo wyświetlano tu filmy w trybie non stop, czyli w kółko ten sam, i można było siedzieć tam godzinami. Po likwidacji „Gdyni” w historycznym budynku, który popadł w ruinę, ulokowano na jakiś czas salon tapet i wykładzin. Od wielu lat odświeżony nieco obiekt stoi zamknięty. Nadzieję na odrodzenie miejsca niesie ożywienie stojącego obok zabytkowego Domu Buta.
- ZOBACZ TAKŻE:
Co się wydarzyło w Domu Buta? Strzelanina, podpalenie i wieloletnie zamknięcie [ZDJĘCIA]