UM Łódź: ŁKS Łódź wciąż bez gola w Ekstraklasie. Łodzianie przegrywają z Ruchem Chorzów

3 min czytania

Niestety ŁKS nie wykorzystał swojej szansy. Pozbawiony dwóch kluczowych graczy, czyli Pirulo i Dankowskiego, przegrał na wyjeździe 2:0.

Bez pomysłu i skuteczności

Ruch od początku nie dawał za dużo pola do rozgrywania piłki łodzianom. ŁKS nie mógł sobie poradzić z wysokim pressingiem gospodarzy. Z czasem łodzianie miał coraz więcej kłopotów pod własną bramką. Zbyt często myliła się defensywa. Na szczęście mocnym jej punktem był Aleksander Bobek, który w odpowiednich momentach interweniował. Nie zmieniało to jednak faktu, że przyjezdni nie mogli swobodnie budować akcji. Ruch skutecznie utrudniał im utrzymanie się przy piłce. Gra była brutalna. Obfitowała w faule. Już w pierwszych minutach żółtą kartkę obejrzał Mokrzycki. Ruch miał sporo okazji do popisywania się stałymi fragmentami gry. I właśnie jeden z nich przyniósł gospodarzom gola. W 14. min. chorzowianie wyrzucali piłkę z autu niebezpiecznie blisko pola karnego. Futbolówka trafiła do Szczepana, który sprytnie odegrał do nadbiegającego środkiem Michalskiego, a ten od razu strzelił. Bobek doskonale interweniował, ale nie był w stanie obronić już dobitki. Ruch wyszedł na prowadzenie. ŁKS nie mógł znaleźć pomysłu na grę. Na domiar złego Tejan w 29 min. zderzył się z zawodnikiem Ruchu i doznał urazu barku. Musiał zejść z boiska. Zastąpił go Śliwa. Łodzianie zaczęli się rozkręcać dopiero po 30 min. Raz trafili nawet do bramki po rzucie wolnym, ale okazało się, że Szeliga był na spalonym.

Najdłuższe ulice w Łodzi. Która liderką? Uwaga, na liście nie ma Piotrkowskiej!

Najkrótsze ulice w Łodzi. Przy najmniejszej nie zmieściłby się dom! [RANKING]

Zmarnowane szanse i czerwona kartka

Od początku drugiej połowy łodzianie próbowali narzucić swoje tempo gry. Z pewnością liczyli na to, że gospodarze nie będą mieli sił na ciągły pressing. I rzeczywiście Ruch nieco zwolnił, ale starał się wykorzystywać kontry. Bardzo niebezpiecznie zrobiło się pod bramką przyjezdnych już w 48 min., ale Starzyński nie trafił. Łodzianom brakowało skuteczności. Mozolnie budowane akcje zderzały się ze ścianą defensywy chorzowian. Najbliżej bramki zbliżył się Ramirez w 59. min. Nie skorzystał jednak z okazji. Przedryblował wzdłuż linii bramkowej, ale nie udało mu się znaleźć dobrej okazji do oddania strzału. Łodzianie znów przejęli inicjatywę. Problem polegał na tym, że grali bardzo niedokładnie, a co za tym idzie, trudno było im tworzyć sobie dogodne okazje. I to się zemściło w 72. min. ŁKS kolejny raz stracił piłkę w środku pola. Wykorzystał to fenomenalny Szczepan, który pobiegł w stronę pola karnego, znalazł dobrą pozycję i precyzyjnie dośrodkował z prawego skrzydła do Swędrowskiego. Ten nie myśląc za długo, pokonał Bobka. Ruch mógł odetchnąć. Mecz praktycznie skończył się już w 83. min, kiedy Mokrzycki faulował po raz drugi i obejrzał czerwoną kartkę. Łodzianie kończyli spotkanie w 10 i nie zdołali zdobyć nawet honorowego gola.

Być może okazja do przełamania nadarzy się w trzecim spotkaniu w tym sezonie. Będzie to zarazem pierwszy domowy mecz ŁKS-u po powrocie o Ekstraklasy. Rycerze Wiosny w piątek podejmą u siebie Koronę Kielce.

Ruch Chorzów - ŁKS Łódź****2 :0 (1:0)

Aleksander Bobek G. Glapka (65’ M. Lorenc), N. Monsalve, A. Marciniak, P. Głowacki (81’ S. Jurić), M. Mokrzycki, D. Ramirez, E. Hoti (65’ J. Letniowski) P. Janczukowicz (81’ A. Tutyskinas), K. Tejan (29’ M. Śliwa), B. Szeliga

Autor: krystian