W czerwcu 2021 roku polscy pracodawcy opublikowali 323,3 tys. ofert pracy. Chętnych jednak brakuje. Rynek pracownika z jednej strony poprawił sytuację z bezrobociem, z drugiej postawił naszych przedsiębiorców w bardzo niekorzystnej sytuacji. Wprost bija się oni o pracowników. 

Sytuacja ta skłoniła wielu pracodawców do tego, aby poszukiwać siły roboczej poza granicami Polski, a nawet Europy. Jak pokazują statystyki, już nie Ukraińcy, ale pracownicy z Azji mają największe szanse na zatrudnienie w naszym kraju.

Pracownicy z Azji — ratują polską gospodarkę

Pracownicy z Azji — w Polsce jest ich coraz więcej

W I połowie 2021 roku wydano ponad 43 tysiące zezwoleń na pracę dla Azjatów. Tak wynika z raportów Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Liderami wśród obywateli z innych krajów nadal są Ukraińcy, jednak ich częste rotacje i wysokie wymagania finansowe zniechęcają naszych przedsiębiorców do ich zatrudniania. 

Dzięki pracownikom z Azji nasze firmy mają szansę nie tylko zapełnić braki kadrowe, ale i podźwignąć się po kolejnych falach koronawirusa. 

Statystyki jasno wskazują, że najwięcej zezwoleń na pracę w I połowie 2021 roku przyznano obywatelom Indii (5,6 tys.), Nepalczykom (4,6 tys.), imigrantom z Uzbekistanu (4,5 tys.), Filipin oraz Gruzji (4,2 tys.). 

Dlaczego pracownicy z Azji są ratunkiem dla polskiej gospodarki?

Według prognoz GUS w ciągu kolejnych 30 lat na polskim rynku pracy może zabraknąć ponad 10 mln pracowników. Jednak nawet gdyby wszyscy bierni zawodowo zaczęli podejmować zatrudnienie, nie wypełniliby powstałych luk. Na taki stan rzeczy wpływ ma starzenie się społeczeństwa, niż demograficzny, a także częste migracje wykwalifikowanych Polaków w celach zarobkowych (na przykład do naszych zachodnich sąsiadów). 

Na brak kadry najbardziej narzeka sektor produkcji, branża IT i budownictwo. W naszym kraju brakuje także lekarzy, pielęgniarek, ślusarzy, murarzy, betoniarzy, elektryków i sprawczy.

Myliłby się jednak ten, kto uważa, że wśród Azjatów można pozyskać wyłącznie pracowników fizycznych. Obywatele z Dalekiego Wschodu to także osoby wykształcone i doświadczone zawodowo. Ich zatrudnienie ratuje polską gospodarkę przed kryzysem. 

Czy warto zatrudnić pracowników z Azji?

Nie ma się co dziwić naszym przedsiębiorcom, że szukają pracowników z Azji. To właśnie z krajów Dalekiego Wschodu mogą pozyskać wykwalifikowana kadrę. Na przykład rynek wietnamski jest jednym z najbardziej rozwiniętych na świecie. Wietnam jest krajem stoczniowym z długą linią brzegową i dużą ilością firm produkcyjnych. To tam Azjaci zdobywają doświadczenie i kwalifikacje. 

Z kolei Filipiny słyną z doskonałego personelu hotelowego. Filipińczyków spotkać można w hotelach niemal na całym świecie. Hindusi natomiast słyną z przemysłu motoryzacyjnego. W Indiach masowo produkuje się samochody osobowe, ciężarowe i autobusy. Wśród pracowników wielu jest zatem specjalistów automotive. 

Chiny i Bangladesz znane są z eksportu tekstyliów i odzieży. Z krajów tych można zatem pozyskać uzdolnione szwaczki. Wbrew pozorom to także ta grupa zawodowa, której w Polsce bardzo brakuje. 

Jak widać, pracownicy z Azji są wykwalifikowani i przystosowani do wykonywania wielu zajęć. W naszym kraju pracują rzetelnie i są zmotywowani. 

Za co polscy przedsiębiorcy cenią Azjatów?

Azjata to prawdziwy tytan pracy. Nie boi się zajęć w weekendy czy nadgodzin. Obywatele z Dalekiego Wschodu, którzy przyjeżdżają do Polski, chcą jak najwięcej zarobić. Realia na ich rodzimym rynku pracy nierzadko nie pozwalają im godnie żyć. A przecież wielu pracowników z Azji ma rodziny, które trzeba wyżywić i zapewnić im byt. 

Polscy przedsiębiorcy cenią Azjatów nie tylko za stosunek do pracy, ale i za cechy charakteru. Na przykład Filipińczycy to osoby pozytywnie nastawione do świata, zawsze uśmiechnięte i rzetelne. 

Wśród Azjatów wiele osób doskonale posługuje się językiem angielskim. Mogą więc bez problemu porozumieć się z Polakami. 

Nasz kraj staje się coraz bardziej multikulturowy. Nie tylko Azjaci poznają nasz kraj, ale i polscy pracodawcy monitorują dalekowschodnie rynki. Wszystko wskazuje na to, że zmian nie da się uniknąć. Jedno jest pewne — jako społeczeństwo musimy przygotować się na nowe wyzwania, których absolutnie nie powinniśmy się bać.