Pięćdziesiąt lat temu w świątyni futbolu wystąpiło m.in. dwóch zawodników grających w Łódzkim Klubie Sportowym. Między słupkami polskiej bramki uwijał się Jan Tomaszewski, a tuż przed nim życie Anglikom uprzykrzał Mirosław Bulzacki. Obaj mieli ogromny wkład w końcowy wynik, który drużynie prowadzonej przez Kazimierza Górskiego zapewnił awans do finałów mistrzostw świata zakończonym zdobyciem srebrnego medalu (krążek tego koloru otrzymywał wówczas zespół, który zakończył rywalizację na trzecim miejscu).

– Na Wembley byłem najmłodszym zawodnikiem w zespole. Wcześniej nigdy nie grałem na stadionie, na którym było 100 tys. widzów. I byli to wrogo do nas nastawieni kibice, którzy powitali nas okrzykami „Animals”. Chyba nie zdawali sobie sprawy, że w ten sposób dodatkowo nas zmotywowali do bitwy, jaką stoczyliśmy na boisku. Staraliśmy się grać uważnie i konsekwentnie w defensywie oraz wykorzystywać każdą okazję do ataku. Po jednym z nich Jasiu Domarski strzelił gola. Anglicy zaczęli się denerwować, ale trochę pomagał im sędzia. Nam sprzyjało jednak szczęście. Co prawda dostali w prezencie karnego, lecz więcej goli nie strzelili. W końcówce „Tomek” wybiegł z bramki i był faulowany, lecz arbiter puścił grę i zrobiło się gorąco. Wspólna gra w ŁKS nauczyła mnie jednak, że jak nasz bramkarz wychodzi, to trzeba go asekurować, bo może nie wrócić między słupki, więc w zastępstwie Janka wybiłem piłkę zmierzającą do siatki – wspomina Bulzacki, który na Wembley był ostatnim zawodnikiem mającym kontakt z piłką. Po jego główce Belg Vital Loraux zakończył spotkanie, które faworyzowanym mistrzom świata z 1966 roku zamknęło drogę na Mundial ’74 i przeszło do legendy polskiego futbolu. Dla Bulzackiego było też znakomitym prezentem na 22 urodziny, które obchodził sześć dni po meczu.

  • ZOBACZ TEŻ

    Central w Łodzi wczoraj i dziś. Co kupimy tam obecnie oraz jakie ciekawostki skrywa? [ZDJĘCIA]

Wyjątkowe znaczenie ma też dla niego pięćdziesiąta rocznica „sensacji na Wembley”. – Urodziłem się w Łodzi, przez większość swojej kariery grałem w ŁKS, a od wielu lat jestem członkiem Klubu Seniora Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. Trudno więc uniknąć wzruszenia, gdy 50-lecie meczu na Wembley zbiega się z jubileuszem 600-lecia naszego miasta, 115 rocznicą powstania mojego macierzystego klubu oraz 40-leciem Koła Seniora ŁZPN. Jest co wspominać – podsumował Bulzacki.

Oprócz niego i Tomaszewskiego z Łodzią i ŁKS byli również związani dwaj inni bohaterowie z Wembley. Kazimierz Górski w roku 1973 był trenerem piłkarzy z al. Unii (dzisiaj jego imię nosi Szkoła Mistrzostwa Sportowego przy ulicy Milionowej), a kapitan polskiej reprezentacji Kazimierz Deyna w barwach ŁKS zaliczył debiut w polskiej ekstraklasie (ówczesna I liga).