UM Łódź: Pan Antoni Kamiński świętuje 100. urodziny w Domu Dziennego Pobytu przy 1 maja. Życzymy 200 lat!

3 min czytania

Dostojny jubilat jest rodowitym łodzianinem. Na świat przyszedł w domu na Julianowie, w którym mieszkał wraz z najbliższą rodziną (rodzicami, dwiema starszymi siostrami oraz młodszym bratem) do momentu wybuchu II wojny światowej, a także częściowo podczas niej. Przed 1 września 1939 r. zdążył ukończyć jedną klasę gimnazjum. Początkowo pracował przy budowie i wymianie torów tramwajowych na terenie Łodzi, a później został wywieziony przez Niemców na roboty przymusowe na Wschód, gdzie pracował przy budowie okopów dla wojska. Wrócił stamtąd piechotą do Łodzi ubrany jedynie w sweter i trampki, mimo srogiej wówczas zimy.

Pamiętam, że odwiedzałem po drodze różne domy i w każdym pomagano i goszczono mnie najlepiej, jak tylko potrafiono wspomina pan Antoni Kamiński. Tak doszedłem do Ozorkowa, gdzie wsiadłem w tramwaj i usnąłem. Obudziłem się, jak tramwaj dojechał na Radogoszcz. Stamtąd ostatkiem sił doszedłem do domu na Julianowie.

Jeszcze przed zakończeniem wojny pan Antoni zgłosił się do wojska został wysłany m.in. na teren obecnej Ukrainy. Po wojnie wrócił do Łodzi i rozpoczął pracę w dziale eksportu w jednej z fabryk przy obecnej ul. Tymienieckiego. Tam poznał swoją przyszłą żonę.

W głowie zawróciła mu Danusia

W zakładzie była organizowana zabawa i sekretarka zapytała, czy może przyprowadzić koleżankę opowiada jubilat. I tak poznałem Danusię. To była piękna kobieta. Zakochałem się w niej od pierwszego spojrzenia. Przetańczyliśmy wspólnie całą noc, a po kilku miesiącach byliśmy małżeństwem.

Po ślubie mieszkał wraz z żoną najpierw na Stokach, później przy ul. Wróblewskiego, a następnie przeprowadził się na Polesie, gdzie mieszka do dzisiaj. Zawodowo po wojnie nadrabiał zaległości w nauce ukończył na Śląsku specjalną szkołę Społem”, w której to firmie później pracował. Następnie został dyrektorem chłodni przy ul. Traktorowej, gdzie pracował do momentu przejścia na emeryturę.

A jak samopoczucie panie Antoni?

Jubilat, mimo sędziwego wieku, czuje się nieźle. Mieszka sam, w utrzymaniu mieszkania i zakupach pomaga mu sąsiadka, choć jak przyznaje, na zakupy lubi również wybrać się samodzielnie, bo tylko wtedy jest w stanie kupić sobie to, na co ma ochotę.

Po śmierci żony poczułem się samotny mówi pan Antoni. Poza tym nie mam talentu do gotowania. Próbowałem sobie radzić pulpetami i fasolką ze słoików, ale znudziła się mi taka kuchnia. Wtedy sąsiad podpowiedział mi, że jest coś takiego, jak Dom Dziennego Pobytu i to była doskonała decyzja, by tutaj przyjść. Wyśmienicie tutaj gotują, smakuje mi absolutnie wszystko. Kiedy jestem z kolei w domu lubię słuchać radia, zwłaszcza podczas śniadania. Lubię też oglądać teleturnieje w telewizji, ale zdarza się mi przysypiać, dlatego często nie wiem, kto wygrał. Wzrok mi niestety nie domaga, więc nie jestem w stanie czytać już książek i gazet, a to zawsze uwielbiłem. W gazetach czytam jedynie nagłówki.

Receptą pana Antoniego na długowieczność jest umiar we wszystkim i troska o samego siebie.

Trzeba mądrze żyć, czyli dbać o własne zdrowie tak, jak dbamy zazwyczaj o nasz własny samochód podpowiada Antoni Kamiński. Trzeba się regularnie badać i nie unikać lekarzy. Nie niszczyć swojego zdrowia, czyli nie palić, a po alkohol i słodycze sięgać, ale z umiarem. Ważne są też regularne posiłki w małych porcjach, by się nie obżerać. Moje ulubione danie to rosół z makaronem. Na sport jakoś nie miałem nigdy czasu, ale uwielbiałem chodzić na ryby.

Pan Antoni ma dwóch synów, trzech wnuków i jedną wnuczkę oraz dwóch prawnuków.

Panu Antoniemu serdecznie gratuluję tak pięknego jubileuszu mówi Piotr Kowalski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. A na kolejne, długie lata życzę dużo dobrego zdrowia, uśmiechu na twarzy, zadowolenia z życia i wszelkiej pomyślności.

Autor: krystian