Przez długi czas uprawnienia do kierowania samochodem nie były mu potrzebne. Bogdan Matusiak wolał jeździć rowerem lub komunikacją miejską. Niestety, w pewnym momencie uległ wypadkowi i złamał kręgosłup. Musiał wtedy zrezygnować ze swojego jednośladu. Jeszcze przed emeryturą zaczął rozmyślać nad prawem jazdy.

– Zapisałem się na kurs i rozpocząłem naukę – mówi łodzianin. – Nie mam do tych lekcji żadnych zastrzeżeń. Uważam, że instruktorzy są fachowcami, którzy starają się bardzo dobrze przygotować swoich uczniów.

Długa droga

Do egzaminów zaczął podchodzić już kilka lat temu, a teorię zdał za pierwszym razem. Jak podkreśla, przygotowanie do niej było dość żmudne. Musiał posiąść olbrzymią wiedzę, dlatego regularnie uczył się w domu. Gdy przyszła pora na praktykę, pojawiły się problemy. Bogdan kończył poszczególne egzaminy z wynikiem negatywnym.

– Najgorzej było na placu manewrowym – wspomina łodzianin. – Trzeba było jeździć od jednej koperty do drugiej i uważać, żeby nie najechać na linie. W stresie bardzo łatwo popełnia się głupie błędy. Raz chciałem przedobrzyć, dojechałem do pachołka tyłem i lekko go dotknąłem, nawet go nie przesuwając, ale niestety od razu oblałem! – zwierza się Bogdan. – Podobnie jak wtedy, gdy dwa razy wjechałem na górkę z nie do końca opuszczonym hamulcem ręcznym.

Pomiędzy kolejnymi niezaliczonymi egzaminami Bogdan brał kolejne lekcje jazdy. Chciał zrobić wszystko by zdać. Pięćdziesiąt siedem razy nie wyszło, ale ten fakt go wcale nie powstrzymał!

– Nie można się w życiu poddawać – podkreśla. – Niektórzy podchodzą do egzaminu po kilka razy i w pewnym momencie odpuszczają. Ja raczej dopinam swego. Jeżeli coś postanowię, staram się to za wszelką cenę wykonać. Świadomość, że mam coś do zrobienia, mobilizuje mnie do działania.

POLECAMY

Słynne kluby i puby w Łodzi. Czy drzemie w Tobie imprezowe zwierzę? [QUIZ]

Nie tylko Widzew i ŁKS! Kluby sportowe dawnej Łodzi, które warto znać

58. – ostatni raz

Do ostatniego egzaminu podszedł 15 lutego 2023 r. Jak twierdzi, nie ma do tej jazdy żadnych zastrzeżeń. Jechał dynamicznie, zgodnie z przepisami i skrupulatnie wykonywał wydawane przez egzaminatora polecenia. Choć pojawiły się drobne błędy, nie wpłynęły one na ostateczny wynik.  

– Zdałem, ale nie skakałem z radości. Raczej przyjąłem ten fakt spokojnie i z zadowoleniem – dodaje Bogdan Matusiak. – Miałem wrażenie, że za 58. razem znów się nie uda, niemniej jednak spróbowałem i dałem radę. Otrzymałem mnóstwo gratulacji, ale hejtu też nie brakowało. Niektórzy nie byli w stanie przyjąć do wiadomości tego, że podchodziłem do egzaminu aż tyle razy.

Teraz łodzianin jeździ swoim seicento. Stosuje się do obowiązującego prawa, zachowuje spokój i bezpieczeństwo.  Jak ocenia jazdę innych kierowców? – Widzę, że ludzie przy skręcaniu nie włączają kierunkowskazów albo przejeżdżają przez linie podwójne ciągłe – relacjonuje. – Dla mnie natomiast najważniejsze jest szczęśliwe dotarcie do celu. Jeżeli dopuszczalna prędkość wynosi 100 km/h, wolę jechać 80 km/h. Prowadząc, nie rozmawiam przez telefon. Wszyscy kierowcy muszą sobie uświadomić, że są odpowiedzialni za życie swoje oraz innych osób na drodze.

Bogdan lubi jeździć samochodem, ale ma również wykupioną migawkę. Czasem do celu korzystniej jest dojechać tramwajem lub autobusem albo dojść na własnych nogach. – Ale mam działkę za Piotrkowem Trybunalskim, na którą bardzo chętnie jeżdżę w weekendy autem – przyznaje.

Jego upór i konsekwencja w działaniu świetnie pokazują, że warto spełniać swoje marzenia. – Dzisiaj prawo jazdy jest bardzo potrzebne – podkreśla Bogdan. – A do egzaminów każdy powinien się dobrze przygotować i podejść bez zbytniego stresu. Wiem, że to trudne, ale trzeba próbować.