UM Łódź: Ugasi pożar i ugotuje obiad. Pasje Huberta Jabłońskiego z Hell's Kitchen

3 min czytania

Hubert Jabłoński od 3 lat jest strażakiem w Ochotniczej Straży Pożarnej Łódź-Wiskitno. Na co dzień ma niezbyt dużo czasu, ale stara się jeździć na wezwania i chętnie udziela innym pomocy. Czuje, że to jego pasja i powołanie.

Restauracje w Łodzi, za którymi tęsknią łodzianie! Zniknęły z kulinarnej mapy bezpowrotnie [ZDJĘCIA]

Restauracje dawnej Łodzi. To tu łodzianie chodzili na dancingi, striptiz i pierogi ruskie [ZDJĘCIA]

Gdy był mały, myślał o tym, żeby zostać strażakiem na pełen etat, ale doszedł do wniosku, że nie jest to dobry pomysł, dlatego wybrał doraźne interwencje w OSP.

Uwielbiam podróżować, a to wiąże się z dużymi wydatkami. W straży dobre pieniądze mógłbym zarobić dopiero po wielu latach pracy, dlatego musiałem wybrać zupełnie inną ścieżkę dodaje.

Lubi również aktywność fizyczną. Gra w siatkówkę, piłkę nożną, biega i pływa. Swego czasu komentował również mecze Widzewa.

Mój kolega został koordynatorem sekcji e-sportowej w Widzewie, która zaczęła istnieć 2 lata temu opowiada. Po pierwszym meczu w Fifie powiedziałem mu, że ten projekt jest fajny, ale brakuje komentatora. Usłyszałem, że właśnie trwa nabór, więc zażartowałem, żeby wpisali mnie na listę chętnych.

Następnego dnia po tej deklaracji zadzwonił do niego pracownik klubu, który kazał podesłać mu jego demo.

Chciał zobaczyć, jak sobie radzę. I udało się, zacząłem komentować. Najpierw mecze w Fifie, później w Pro Evolution Soccer, a z biegiem czasu rozgrywki rezerw Widzewa. Raz nawet udało mi się skomentować mecz pierwszej drużyny z Wieczystą Kraków mówi.

Hubert ma jeszcze jedną pasję, taką, która zajmuje mu najwięcej czasu, a jest nią gastronomia.

W 6 klasie podstawówki Hubert dołączył do drużyny harcerskiej. Zaczął uczęszczać na zbiórki, a po roku przyszedł czas na pierwszy obóz.

Naszym drużynowym był Damian Marchlewicz, zwycięzca IV edycji Hell’s Kitchen”. To właśnie on zaszczepił we mnie miłość do kuchni. Gotowaliśmy na obozie, a potem, po powrocie do Łodzi, chodziliśmy do różnych knajp dodaje.

W 2016 r. w ramach akcji Restaurant Day Hubert wynajął stołówkę w jednej z łódzkich szkół i otworzył w niej jednodniową restaurację.

Przyszło ponad 200 osób, wydaliśmy ponad 600 posiłków, a wydarzenie odbiło się szerokim echem w mediach. Od razu dostałem propozycję stażu w 4-gwiazdkowym hotelu Holiday Inn. Tam uczyłem się dalej podstaw kuchni. Tak naprawdę nic nie wiedziałem o profesjonalnej gastronomii, ale z biegiem czasu nabierałem coraz większego doświadczenia mówi.

Te instalacje artystyczne w Łodzi robiły wrażenie! Bawiły, a nawet straszyły mieszkańców [ZDJĘCIA]

W tym roku przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Łodzianin wziął udział w siódmym sezonie Hell’s kitchen. Piekielna kuchnia”. Jak twierdzi, występ w tym programie był jego marzeniem.

Wspólnie z Damianem oglądaliśmy czwartą edycję i gdy okazało się, że wygrał, sam chciałem dołączyć w kolejnym sezonie. Niestety, nie mogłem, bo byłem wtedy niepełnoletni, a kiedy już skończyłem 18 lat, program zszedł z anteny. Gdy tylko wrócił, od razu się zgłosiłem mówi.

Hubert doszedł w Hell’s kitchen” bardzo daleko, odpadł tuż przed finałem.

Pokazałem wszystko, co w mojej mocy. Wiedziałem, że zasługuję na finał, ale reszta uczestników też na niego zasłużyła zaznacza.

Dzięki programowi poznał wiele niesamowitych osób, podszkolił swoje kucharskie umiejętności i miał okazję pracować na produktach, których nigdy wcześniej nie używał w kuchni. Niestety, bywały też trudne momenty.

Mocno odchorowałem ten czas. Przez miesiąc byłem odcięty od całego świata, nie miałem żadnego kontaktu z bliskimi i nie mogłem korzystać nawet z zegarka. Nagrania trwały 6 dni w tygodniu, czasem po 14 godzin. Cały czas byliśmy pod kamerami i mikrofonem, nie mieliśmy żadnej prywatności podkreśla.

Gdyby jednak miał cofnąć się w czasie, na pewno znowu zdecydowałby się na pójście do Hell’s kitchen”. Udział w tym programie był dla niego przygodą życia, o której nigdy nie zapomni.

Autor: krystian