Na liście artystów, którzy zagrają na Great September, widnieje ponad 100 wykonawców. Jak długo trwało kompletowanie ich listy i czy to Twój autorski wybór, tak jak np. na OFF Festiwalach, czy raczej była to zbiorowa praca?
Artur Rojek: W przypadku Great September zajmujemy się tym w kilka osób. Chcieliśmy przedstawić jak największą liczbę młodych zespołów, które chcą w tej branży zafunkcjonować, grać koncerty, dla których muzyka jest ważna. Nie ma tutaj podziału gatunkowego, grają wszyscy – od popu do eksperymentalnego metalu. Tworzymy platformę, do której dopuszczamy młodych artystów. Wielokrotnie będziemy mieć do czynienia z muzykami, którzy dzisiaj są mało znani, a za chwilę będą bardzo rozpoznawalni. Dopuszczamy też do tej platformy branżę muzyczną, która raz w roku będzie zjeżdżała się do Łodzi po to, by posłuchać tych młodych, najciekawszych, co będzie się kończyło umówionymi spotkaniami i podpisanymi kontraktami.
- Czytaj też:
Great September - wszystko, co musicie o nim wiedzieć [PRZEWODNIK FESTIWALOWY]
Co dla Ciebie osobiście jest najciekawsze w tym festiwalu?
Dla mnie najciekawsze w muzyce było zawsze jej odkrywanie. Moment bycia świadkiem, kiedy coś się rodzi, zaczyna kiełkować, kiedy nagle wychwytuję coś, co uważam za genialne. Świadomość tego, że jestem pierwszy, że za chwilę mogę powiedzieć o tym jeszcze komuś, a ten następny jeszcze komuś – to dla mnie od zawsze było bardzo pobudzające. Do dziś tak mi zostało, że kiedy słucham muzyki i budzi się we mnie takie wrażenie, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym, to nie ma takiej sytuacji, która by się nie kończyła tym, że się tym z kimś dzielę. To najprzyjemniejszy element pracy, czyli świadomość dzielenia się czymś, co odkryłeś, co uważasz za wartościowe, by pokazać to innym. Na OFF-ie mam tak, że z większą przyjemnością oglądam ludzi i ich reakcje niż to, co się dzieje na scenie. Na Great September najbardziej nie mogę się doczekać tych momentów.
Dlaczego Łódź?
Uważam Łódź za bardzo interesujące i ładne miasto. Jest dla mnie też ciekawa architektonicznie, dlatego staraliśmy się skupić festiwal w miejscach, które byłyby przyjazne dla oka wyczulonego na architektoniczną estetykę. Chciałbym też, żeby ludzie czytali ten festiwal przez to, czym są otoczeni. Myślę, że miasto będzie miało bardzo dużą rolę w budowaniu atmosfery festiwalu. Ja sporo podróżuję w ramach turystyki festiwalowej i lubię charakter festiwali miejskich. Lubię chodzić od klubu do klubu, rozmawiając po drodze ze znajomymi o tym, co się działo na koncertach artystów, na które nie byliśmy w stanie pójść. Lubię taką miejskość, więc kiedy w 2017 r. Urząd Miasta Łodzi zaprosił mnie, żebym pomyślał nad koncepcją festiwalu, to wiedziałem, że musi to być festiwal miejski. Miałem w głowie taki OFF, ale oparty o kluby.
POLECAMY
TOP 10 symboli Łodzi - Wasze propozycje. Te miejsca zna każdy łodzianin! [ZDJĘCIA]
Punkty widokowe w Łodzi. Skąd zobaczysz wyjątkową panoramę miasta? [ZDJĘCIA]
Jak na tle festiwalowej Polski będzie wypadała Łódź z Great September? Gdzie znajdzie swoje miejsce?
Myślę, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym na skalę ogólnopolską. Nie ma takiego drugiego festiwalu, który na taką skalę funkcjonowałby w mieście. Nie mamy tak dużego festiwalu miejskiego w Polsce.
Czy myślisz, że na Great September pojawi się ktoś, kto potem zrobi wielką karierę?
Sam byłem świadkiem, jak swoje pierwsze showcase’owe koncerty grali James Blake czy Slowthai. Pamiętam malutki koncert zorganizowany przez niemieckiego agenta, gdzie ja i 10 innych organizatorów festiwali europejskich mogło posłuchać Hani Rani. To są takie niesamowite rzeczy – jest ktoś młody, kogo w tym wypadku oprócz mnie nikt tam jeszcze nie znał, ale wszyscy stwierdzili, że to było coś. Tak się zaczynają wielkie kariery, wszyscy gdzieś zaczynali – ja też. Pamiętam koncert w Szczecinie, gdzie z zespołem graliśmy dla jednej osoby.
Co byś powiedział osobie, która widzi, że jest nowy festiwal, setka artystów, ale takich, których on w ogóle nie kojarzy? Jak byś go zachęcił, żeby jednak przyszedł posłuchać muzyki?
Mnie zachęca liczba różnych potencjalnie ciekawych rzeczy. Jeżeli wiedziałbym, o co w festiwalu chodzi – czyli o pokazanie wyselekcjonowanych, ciekawych polskich artystów, który odbędzie się w ciągu trzech dni w kilkunastu klubach łódzkich, jeśli uświadomiłbym sobie potencjał odkryć, jaki tam jest, to byłby wystarczający magnes. A naszym magnesem dodatkowym są te większe nazwiska, które się tu pojawiają, czyli Ralph Kamiński, bracia Kacperczyk, Julia Wieniawa, Bedoes, Błażej Król, Kortez, WaluśKraksaKryzys, Kinny Zimmer.