Ta pierwsza, zwana też „gracówką”, to nic innego jak mała piłka z twardej gumy albo piłka tenisowa, którymi przy braku normalnej futbolówki grano „w nogę” na łódzkich podwórkach. Operowanie małą piłeczką wymagało od zawodników podczas meczów znacznie lepszej techniki i refleksu.
Inną bardzo popularną dawniej rozrywką była zabawa w chowanego, czyli – jak w Łodzi mówiono – klińcówka albo czasem – plińcówka. Gra dostarczała sporo emocji, ponieważ było się gdzie schować w zaułkach ulic, podwórek, komórek, a także pośród chaszczy, ogródków i opłotków. Osoba, która „klińcowła”, po wypowiedzeniu głośno odpowiedniej formułki, np.: „Pałka, zapałka, dwa kije, kto się nie schowa ten kryje…” oraz po odliczeniu do dziesięciu, rozpoczynała poszukiwanie uczestników gry i odklepywała tych odnalezionych w miejscu klińcowania. Zabawa wymagała sprytu, pomysłowości w wyborze kryjówki oraz sprawności fizycznej, ale toczyła się na powietrzu i w dużej grupie rówieśników.