Łukasz Źródlak od 11 lat jest lekarzem weterynarii. Leczy koty, psy, króliki i inne zwierzęta. Wykonuje skomplikowane operacje i stara się, aby zwierzęta czuły się jak najbardziej komfortowo. Jak przyznaje, jego zawód wymaga ogromnych pokładów energii. Na szczęście po całym dniu odpręża go zadziwiająca pasja.
– Kolekcjonuję muszle i zbieram informacje na temat ich mieszkańców. Mięczaki to nie tylko ślimaki i małże, ale również m.in. mniej znane chitony, łódkonogi i głowonogi. Mam wiele książek o morskim świecie, fascynuje mnie to – mówi Łukasz.
Prezent od taty
Muszle zbiera od 13. roku życia. Pierwsze okazy przywiózł mu tata znad Morza Północnego w 1994 r. Były to skorupy przegrzebka zwyczajnego, omułka jadalnego oraz czaszołki pospolitej.
Podczas wakacji nad Bałtykiem Łukasz z zaciekawieniem przyglądał się muszlom sprzedawanym na lokalnych straganach. Kupował je, ale nie był jeszcze profesjonalnym zbieraczem. Nie miał na to zbytnio czasu. Zaczął studia we Wrocławiu i zajął się nauką.
Po skończeniu weterynarii wrócił do Łodzi. Pewnego dnia przechadzał się ul. Piotrkowską i zobaczył stoisko z pamiątkami z Dalekiego Wschodu. Znalazł na nim ogrom muszli, wziął kilka sztuk i uświadomił sobie, że chce rozwijać swoją pasję.
POLECAMY
Sukcesja będzie znów otwarta! Zaskoczy łodzian nową nazwą i zupełnie inną ofertą!
Podziemna rzeka Lamus będzie wydobyta na powierzchnię. Przepłynie przez park im. J. Kilińskiego
Coraz większa kolekcja
– Zacząłem kupować różne okazy na aukcjach internetowych i nawiązałem kontakt z jednym z kolekcjonerów. Od tego czasu moje zbieranie przybrało formę profesjonalną – dodaje Łukasz Źródlak.
Aktualnie w jego kolekcji znajdują się muszle po ok. 600 różnych gatunkach mięczaków jadalnych i niejadalnych. Dzielą się na podgatunki i formy, a także na odmiany barwne. Mają zróżnicowane kolory oraz kształty – są białe, żółte, kremowe, brązowawe i fioletowe. Niektóre zachwycają swoimi kolcami, żeberkami i guzkami, a inne przypominają porcelanę. Wszystkich sztuk jest ok. 1000.
– Zbieram okazy naturalne i nieoszlifowane, niepoddane obróbce mechanicznej – podkreśla Łukasz.
Jego najmniejsze skorupy mają niecały 1 mm, a najdłuższa – 1,2 m. W kolekcji znajdują się m.in. największy stożek świata, Conus pulcher, a także rzadkie okazy, np. Conus zebroides i Angaria poppei. Są także muszle gatunków słodkowodnych i takie wyłowione z głębokości kilkuset metrów, a nawet 2,5 km.
– Moje muszle pochodzą z wielu zakątków świata, m.in. z Filipin, Australii i Stanów Zjednoczonych. Ich ceny się różnią. Można je kupić za kilkanaście, a nawet kilkaset złotych – mówi Łukasz Źródlak.
A może muzeum?
Wszystkie skorupy znajdują się na półkach w specjalnej komodzie oraz gablocie. Każda z nich ma metryczkę z nazwą gatunkową, autorem, który ją po raz pierwszy opisał, rokiem jej opisania i miejscem znalezienia.
Łukaszowi marzy się również muzeum muszli. – Może kiedyś w Łodzi powstanie taka instytucja, bo przecież mieszkańcy lubią przyrodnicze doznania, czego przykładem jest Orientarium – dodaje.
Zbieranie muszli to dość wymagające hobby, które zajmuje dużo przestrzeni. Okazy potrzebują swojego miejsca, bo nie mogą się pognieść ani połamać. Trzeba również pamiętać o jeszcze jednej kwestii.
– Kłusownictwo gatunków pod ochroną jest karalne i haniebne. Poza tym kolekcjonowanie nie może odbywać się kosztem dewastacji środowiska naturalnego i wybijaniem zwierząt. Należy oddać naturze szacunek, bo to jej wszystko zawdzięczamy – mówi Łukasz.
Powinniśmy za wszelką cenę chronić środowisko, aby zachować bioróżnorodność dla przyszłych pokoleń. Bo kiedyś może się okazać, że jedynym świadectwem obecnego istnienia mięczaków będą skorupy znajdujące się w domach kolekcjonerów. A na to nie można pozwolić.
Łukasz Źródlak zamierza zbierać muszle do końca życia, a na emeryturze poświęcić się głównie tej pasji.